FINAŁ SEZONU PIERWSZEGO - INFO + MOJE WRAŻENIA

Długo wyczekiwany odcinek 80 w końcu został wyemitowany!!! Co się w nim wydarzyło? Które sprawy zostały rozwiązane? Co było najbardziej zaskakujące? Co podobało mi się najbardziej? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie właśnie w tym poście!
Na początek muszę zaznaczyć, że odcinek bardzo ale to bardzo mi się podobał! Wielkie brawa dla scenarzystów, ponieważ wszystko potoczyło się dokładnie tak, jak wg mnie powinno i gdybym sama zajmowała się decydowaniem o fabule serialu, nie miałabym takim rozwiązaniom nic do zarzucenia. A więc po kolei.

NIESAMOWITA CHOREOGRAFIA ZESPOŁU Z JAM&ROLLER I NAJZUPEŁNIEJ ZASŁUŻONA WYGRANA!

W wielu produkcjach telewizyjnych bardzo często zdarza się, że w przypadku różnego rodzaju konkursów czy rywalizacji, drużyna która zajmuje czołowe miejsce w fabule, wszystko wygrywa właściwie tylko z powodu tego czołowego miejsca, a porównawszy jej prezentację ze zwykle urywkami prezentacji innych grup, musimy przyznać, że gdyby to nie był tylko film, wygrałaby drużyna przeciwna - innymi słowami, czasami występy głównych bohaterów są po prostu słabe. Trochę się tego obawiałam i w tym przypadku, bo choreografia prezentowana przez bohaterów na próbach była według mnie ładna, ale nie wspaniała. Może dzięki temu, że w ten sposób zapewniłam sobie element zaskoczenia, tak bardzo spodobał mi się występ ekipy z Jam&Roller na zawodach! Kroki były wprost NIESAMOWITE, wykonanie oczywiście PERFEKCYJNE, a całość ZNIEWALAJĄCA. Naprawdę, ich prezentacja wyjątkowo przypadła mi do gustu, zwłaszcza akrobacje i wymyślne podnoszenia, które bohaterowie zdecydowali się zaprezentować. Uważam, iż pobili na głowę rzekomo profesjonalną ekipę Mariano i tym samym udowodnili, że prawdziwa wygrana jest największa wtedy, gdy gra się fair play.

PIĘKNA SCENA NA DACHU, W KTÓREJ LUNA WYZNAJE MATTEO MIŁOŚĆ!

Odrobinę obawiałam się rozwiązania tematu relacji tej pary w osiemdziesiątym odcinku (o czym można się przekonać czytając poprzedni post), ale na całe szczęście wszystko wyszło niemal idealnie! Jak to zwykle w telenowelach bywa - choć jest to tak irytujące! - główni bohaterowie, chcąc ze sobą porozmawiać, non stop się rozmijali, nie mogąc w końcu na siebie wpaść. W rezultacie oboje niemal stracili nadzieję i wszystko mogłoby potoczyć się inaczej, gdyby nie fakt, że Luna wybiegając z Jam&Roller zgubiła swój naszyjnik! Ten osobliwy talizman po raz kolejny stał się symbolem szczęśliwego zbiegu okoliczności, ponieważ znalazł go Matteo i tym sposobem najpewniej chęć zobaczenia się z Luną wygrała z urażoną dumą i niepewnością. Dzięki temu dotarł na dach budynku, na którym przed chwilą Roller Band wraz z Luną dał wspaniały koncert, śpiewając piosenkę Vuello. Oczywiście dotarł na miejsce w idealnym momencie, a rozciągająca się za rozmawiającą parą panorama miasta o zachodzie słońca dała im perfekcyjną do takiej sceny scenerię. Jest to jeden z najpiękniejszych momentów w serialu, najbardziej również wzruszających. Moim osobiście zdaniem, bardzo ważna jest w nim ta nuta goryczy, wynikającej z rychłego rozstania i świadomość wielkiej niewiadomej, która się przed nimi rozciąga, które kryją się za ogólną radością z tego, co oboje do siebie czują. Dodaje to tej w gruncie rzeczy dość bajkowej scenie elementu realizmu. Nie brakuje oczywiście długo wyczekiwane pocałunku Lutteo, tym razem w stu procentach zaplanowanego, szczerego i bardzo znaczącego! Pomimo wyjazdu chłopaka (bo przecież wszyscy wiemy, że wróci do Buenos Aires), uważam sezonowe uwieńczenie relacji Luny i Matteo za najzupełniej udane!

NIESPODZIEWANA I - MOIM ZDANIEM - WYJĄTKOWO WZRUSZAJĄCA PRZEMIANA AMBAR!

Postać Ambar niemal do zawsze uważałam za wyjątkowo ciekawą i dość często zmieniałam swój do niej stosunek - to zależało od emocji, jakie powodowały wydarzenie w serialu. Jeśli chodzi jednak o trzeźwą ocenę bohaterki jako osoby, pomimo iż odgrywa rolę typowego czarnego charakteru, egocentrycznej intrygantki i bezwzględnej manipulatorki, uważam, że jest postacią pozytywną. Postać czysto negatywna to według mnie taka, która uosabia wyłącznie złe cechy i źle postępuje bo jest po prostu zła, bez żadnego głębszego powodu. W przypadku Ambar sprawa wygląda inaczej - dziewczyna jest po prostu zagubiona w cierpieniach własnego serca, którego nikt nie otacza prawdziwą miłością i przerażona możliwością kolejnego bycia zranioną. Dlatego nie chce naprawdę wpuścić nikogo do swojego niepewnego świata, który jest jedynym miejscem nieotoczonym jej asekuracyjną osłoną chłodu. Myślę, że być może poświęcę kiedyś cały posta analizie jej charakteru, ponieważ jest naprawdę ciekawy. Wyróżniam dziś ten wątek dlatego, że w odcinku osiemdziesiątym w Ambar dokonuje się jakiś przełom. Stanowcze, ale bardzo mądre słowa Luny jakimś cudem naprawdę do niej trafiają; trafiają tam, gdzie dziewczyna zamknęła swój głęboki smutek i gdzie nie wpuszcza już niczego - do jej zranionego serca. Cztery sceny związane z jej przemianą, czyli: rozmowa z Luną w szatni, pojednawcza rozmowa po wygraniu konkursu, przeprosiny skierowane do Gastona i Matteo oraz pogodzenie się z Delfi przy wyraźnym wyszczególnieniu wielkiej poprawy jej stosunku do przyjaciółek, są według mnie wyjątkowo wzruszające i razem ze wspomnianą wcześniej choreografią, sceną na dachu oraz pocałunkiem Gastiny należą do najlepszych w całym odcinku.

POCAŁUNEK NINY I GASTONA - GASTINA ZACZYNA ISTNIEĆ JAKO OFICJALNA PARA!

Na ten temat nie trzeba chyba wiele mówić, i najwyraźniej scenarzyści to wiedzieli, bo tak naprawdę Nina i Gaston w osiemdziesiątym odcinku nie wypowiadają do siebie ani jednego słowa - niemniej jednak to, co chcą sobie nawzajem i nam przekazać jest najzupełniej wyraźne. Oboje w pełni rozumieją już, co do siebie nawzajem czują i są zwyczajnie ogromnie szczęśliwi, że w końcu mogą po prostu być razem. Po wszystkich przygodach i przeszkodach jakie napotkali, wszystko im się "wyprostowało" i z całej ich relacji po raz pierwszy bije bezgraniczna swoboda i - co najważniejsze - wielkie szczęście w tej swobodzie. Tak naprawdę jestem bardzo ciekawa, jak dalej potoczą się losy tej - już oficjalnie! - pary.

LUNA JAKO SOL BENSON - PANI SHARON I REY POZNAJĄ PRAWDĘ!

Choć nie zostają wymienione żadne nazwiska i konkretne wyczekiwane zdanie nie pada, sprawa jest najzupełniej oczywista - pani Sharon i Rey znają prawdę. Reakcja kobiety mówi sama za siebie, jest tak zszokowana odkryciem, że upuszcza trzymany w ręku przedmiot na podłogę. Tak długo miała prawdę tuż przed nosem, a nie potrafiła jej dostrzec, rozpaczliwie próbując znaleźć ją gdzieś indziej. Nie bez powodu mówi się, że najciemniej jest pod latarnią i Sharon Benson dotkliwie - najwidoczniej - się o tym przekonała, ale w końcu zna prawdę. Pytanie brzmi jednak: co z tą wiedzą zrobi? Odpowiedzi z pewnością możemy się spodziewać w kolejnym sezonie!

Moje ogóle wrażenie po obejrzeniu tego odcinka? Jestem zachwycona. Odetchnęłam z ulgą i po raz kolejny muszę wyrazić swój wielki podziw dla scenarzystów i twórców serialu, ponieważ wszystko zostało zrobione idealnie. Rzadko spotykam się z produkcjami, których fabuła tak bardzo zgadza się w ogólnym kontekście z moimi oczekiwaniami i pragnieniami - zwłaszcza tymi nieoczywistymi i dość pokomplikowanymi.
Odcinek osiemdziesiąty - to trzeba zobaczyć! A dla tych, którzy już to zrobili... No cóż, pozostaje nam czekać te pół roku na kolejny sezon!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz